środa, 16 kwietnia 2014

Rozdział 5
*Oczami Laury*
Zeszłam na dół i zobaczyłam...
-Maia?-spytałam nie ogarniając o co C'mon. 
-O hej! Laura!-podbiegła do mnie i mnie przytuliła. Okej...To było dziwne.
-A co ty tu robisz?
-Jak to co, do Rossiaczka przyszłam!-powiedziała z euforią.
-Ale ostatnio jakoś tak szybko od nas wyszłaś, a jego rodzeństwo nie było zachwycone tą wizytą.
-Tak, ale dziś dostałam sms-a od mojego chłopaka, że chce się ze mną spotkać.
-Chłopaka?-spytałam nie pewnie. 
-No tak. Rossa. Mogę ci pokazać tę wiadomość-powiedziała i podała mi swój telefon do ręki. Tam w wiadomościach było napisane:
,,Hej skarbie. Możesz przyjechać do naszej willi? Mam dla ciebie niespodziankę. Twój Ross<3"
Numer się zgadzał. Wszystko było tak jak zawsze. W tym momencie poczułam się oszukana. Czemu? On mnie wczoraj na randkę targał, a dziś co? Nawet mi nie powiedział, że dziewczynę jeszcze ma! O dziwo nie czułam, że pęka mi serce czy coś. Nawet nie było żadnego bólu. To, co czułam do Rossa to nawet zauroczenie nie było. Nigdy się w nim nie zakochałam. Na szczęście. Rydel mówiła, że jest on niestały w uczuciach. Rozmawiałam z nią na osobności. I dobrze.
-Hej kotuś!-usłyszałam głos z góry. Nie mylicie się. Należał do Rossa.
-Hej dzióbku!-powiedziała i rzuciła mu się na szyję. A ja czułam się tak jak zawsze. Nie miałam wbitego noża w serce. Kiedyś było inaczej. Jak się zakochałam, a potem wyjechaliśmy to czułam pustkę, żal, ból...Takie uczucia towarzyszą zakochaniu i prawdziwej miłości. 
*Oczami Rossa*
Postanowiłem dać Mai jeszcze jedną szansę. Czemu? Bo mi na niej zależy. Mam nadzieję, że Laura nie wzięła naszego wczorajszego spotkania na poważnie. Ja chyba nic do niej nie czuję. 
-Kochanie-zwróciłem się do Mai-Spotkamy się o 15:00 w Central Parku? Jestem jeszcze w piżamie i nie wyspany. 
-No dobrze-powiedziała lekko zawiedziona, ale wykonała moją prośbę i poszła. Zostałem sam. No może nie do końca. Byłem z Laurą. I to z nią chciałem sam zostać. Chciałem jej się wytłumaczyć.
-Laura-zacząłem, a ona tylko spojrzała mi w oczy.
-Słucham?-powiedziała obojętnie.
-Chodzi o to, że ja...No nie czuję....Tego czegoś wyjątkowego.....Do..Ciebie-powiedziałem, co chwilę się zatrzymując.
-Okej. Jest dobrze-zdziwiły mnie jej słowa.
-S-Serio?-spytałem z nadzieją.
-No tak-powiedziała uśmiechnięta-Niczego sobie nie obiecywaliśmy, a ty już masz dziewczynę, którą bardzo kochasz także... Może zapomnijmy o wczorajszym spotkaniu?
-Okej-powiedziałem i przytuliłem ją. Na to wszedł Rocky.
-O hej gołąbeczki!-powiedział schodząc ze schodów.
-Że co?!-krzyknęła Laura-My nie jesteśmy razem.
-Jasne-powiedział prychając.
-Nie wiem czy wiesz bracie, ale ja mam już dziewczynę. 
-Nie gadaj! Jesteś z Maiką?!-powiedział Riker, który właśnie ni stąd ni zowąd wyłonił się ze schodów.
-Tak i jestem z nią szczęśliwy!-wybuchnąłem i poszedłem do swojego pokoju. 
*Oczami Vanessy*
Zeszłam na dół, a tam była już moja siostra, Riker i Rocky. Ten fajny Riker. Lubię go. Najlepszy z rodzinki Lynch. Z chłopaków, bo jeszcze Delly została. 
-Hej wszystkim!-rzuciłam na wstępie-Co chcecie na śniadanie?
-Naleśniki!-powiedzieli szybko chłopcy i usiedli do stołu. Natomiast gestem ręki pokazałam siostrze, że ma iść ze mną do kuchni. Zaczęłyśmy robić naleśniki, ale ja jak to ja, zaczęłam gadać podczas roboty.
-Lau?-spytałam.
-Tak? O co chodzi Van?-powiedziała rozbijając jajka.
-Czy mogę cię o coś spytać?
-Już to zrobiłaś, ale ok.
-Czy ty i Ross to coś poważnego?
-Nie. My się tylko przyjaźnimy.
-A wczorajsza randka?
-To było tylko spotkanie. Dziś umówił się ze swoją dziewczyną, bo chce jej dać drugą szansę. Tyle-powiedziała na jednym tchu bez emocji.
-A czy ty coś do niego czujesz?-nie dawałam za wygraną.
-Nie. Uświadomiłam sobie dziś, że jak Maia pokazała i tego sms-a od Rossa, to ja nawet żadnego bólu ani zazdrości nie poczułam. Nie kocham go Van-powiedziała to bardzo pewnie.
-Okej. Za to mi się Riker podoba.
-Serio?-spytała ciekawa kończąc masę naleśnikową. Ja w tym czasie kroiłam owoce.
-No tak-odpowiedziałam pewnie.
-No to idź i mu powiedz.
-No co ty! W życiu!
-Jak chcesz. Naleśniki gotowe!-rzuciła Lau i zaniosła do jadalni. W tym momencie wszyscy zbiegli jak torpeda i wciągnęli posiłek.
*Oczami Rossa*
Po południu spotkałem się z Maią. Szliśmy jak zwykle po centrach handlowych i rozmawialiśmy. Byłem szczęśliwy, że dałem jej jeszcze jedną szansę. O 18:00 wróciłem do domu. Wszyscy rozmawiali i śmiali się. Nagle Ell wypalił:
-Jest Ross to gramy w butelkę!
Wtedy się dopiero zaczęło...
****************************************************************
C.D.N
Przepraszam za krótki i nudny rozdział, ale weny nie mam. Tak jakoś. Mam nadzieję, że się podoba choć coś.  Next pisze Ola. Miłego czytania! /Abi
Zapraszam do mnie na inne blogi:
Story of Raura
Lynch vs Marano czyli wojna gangów

5 komentarzy: